Posłuchaj "#16 Kwiaty, śluby i marketing: Emilka i Kasia, Uroczysko - pracownia florystyczna" na Spreaker.

Materiały:

Osoby, profile, społeczności:

Tematy florystyczne:

Narzędzia:

Pytania

  • Skąd pomysł na Uroczysko? [0:59]
  • Dużo ćwiczyłyście przed faktycznymi zleceniami? [11:05]
  • Co oferujecie? [16:19]
  • Miałyście wcześniej firmę? [18:13]
  • Co jest największym problemem w prowadzeniu pracowni florystycznej / jakie przeszkody macie obecnie przed sobą? [19:50]
  • Czy macie w upatrzone miejsce na własną pracownię? [22:25]
  • A jakie są jej zalety? [23:02]
  • O kontakcie z klientem i budowaniu zaufania [24:00]
  • Komunikacja i podejście do klienta [28:32]
  • Czy używacie wielu serwisów/aplikacji/narzędzi? Jakich? [30:08]
  • Dlaczego FB i Insta? (i o grupie docelowej) Czy coś poza tymi dwoma serwisami? [34:26]
  • Czy same tworzycie grafiki i teksty? [40:13]
  • Gdzie się nauczyłyście tak pisać? [44:42]
  • Czy możecie polecić jakieś materiały do nauki pisania? [47:07]
  • Jak znalazłyście pierwszego klienta? [48:28]
  • Jak się promujecie? [49:50]
  • Czy skupiacie się na swoich treściach, czy ogłaszacie się na grupach? [52:45]
  • O grupach i poznawaniu klienta [53:32]
  • Macie gotową ofertę, czy każdego traktujecie indywidualnie? Dlaczego? [54:34]
  • W jakich regionach działacie? [58:21]
  • Podejście do klienta .[1:00:07]
  • Czego oczekujecie od klienta? [1:03:58]
  • Co jest największym wyzwaniem w obsłudze klienta? [1:05:23]
  • Macie profil idealnego klienta? [1:06:12]
  • Czy macie spisany proces obsługi klienta? [1:08:04]
  • Czy planujecie jak zrobić świetne wrażenie na zainteresowanych, czy działacie raczej spontanicznie? [1:10:14]
  • Skąd Wasza pasja do florystyki? [1:12:16]
  • Czy pracujecie obecnie na etacie? Jak łączycie firmę z pracą na etacie? [1:14:45]
  • Czy doświadczenie z pracy etatowej pomaga w prowadzeniu firmy, czy przeszkadza? [1:15:54]
  • O zapleczu marketingowym [1:17:00]
  • [Kasia] Widziałem, że prowadzisz też drugi projekt, Forestoo. Opowiesz o nim coś więcej? [1:20:28]
  • [Kasia] Gdzie można kupić Twoje rękodzieła? [1:21:41]
  • [Emilka] Znalazłem, że współtworzysz blog jakzorganizowac.pl. Dla kogo i o czym jest? [1:23:37]
  • [Emilka] Skąd pomysł na blogowanie? [1:24:51]
  • Jakie macie plany na przyszłość? [1:26:17]
  • Planujecie powiększać firmę - ztrudniać? [1:30:42]
  • Gdzie można Was znaleźć? [1:33:11]
  • Jeśli miałybyście dać jedną radę w temacie obsługi klienta, jaka by była? [1:35:23]
  • Jakie materiały marketingowe polecacie? [1:36:16]

Transkrypcja podcastu:

Kasia: Staramy się jednak tworzyć tą rzeczywistość, żeby już od początku nie musieć brać wszystkiego jakby, nie musieć się bić o każde zlecenie, bo to oznaczałoby drastyczne schodzenie z cen.

Michał: Cześć, z tej strony Michał Kardyś z podcastem Młotech. Jeżeli szukasz sposobów na rozwój swojej firmy za pomocą praktycznej wiedzy i technologii, ten pokaz jest dla ciebie. Zapraszam.

Michał: W dzisiejszym odcinku rozmawiałem z dwoma wyjątkowymi dziewczynami, które prowadzą pracownie florystyczną Uroczysko, a ich dzieła upiększają śluby i nie tylko. Wiele firm powinno się od nich uczyć zaangażowania i dbania o klienta.

Michał: Poza umiejętnościami związanymi z kwiatami sprawnie poruszają się na polu marketingowym, co świetnie pokazują w trakcie rozmowy. Zachęcam Cię do spróbowania rzeczy, o których opowiadają przed tobą Emilka i Kasia .

Michał: Cześć, porozmawiajmy dzisiaj o waszej firmie i trochę o was. Może zacznijmy od pytań o Uroczysko. Skąd w ogóle pomysł na Uroczysko?

Kasia: Pomysł na uroczysko w głowie rodził dość długo. Dużo czasu dojrzewał aż nabrał takich wyraźnych kształtów. Zaczęło się od tego, że ja się poświęciłem trochę takiej działalności rękodzielniczej i popchnęło mnie w taką stronę twórczości, kreatywności szukania nowych rzeczy.

Kasia: Zaczęłam rozwijać taką rękodzielniczą swoją markę, ale tak tak niespiesznie. Z racji tego coraz bardziej miałem do czynienia z pięknem, estetyką. Szukałam w ogóle nowych inspiracji. Gdzieś w międzyczasie się pojawiły też kwiaty i jakieś takie różne dekoracje. Na początku nawet dekoracje ze sklejki, czy przy użyciu różnych farb, które mogłyby stanowić jakieś dekoracje na wesela. I potem przypadek trafił, że koleżanka mnie poprosiła o pomoc przy tworzeniu bukietów na ślub jeden znajomej. To miała być dekoracja całej sali.

Kasia: Ja się wtedy zgodziłam się, oczy mi się zaświeciły; jeszcze nie wiedziałam dokładnie że to będzie to.

Emilka: Zaczęło się.

Kasia: Zaczęło się. Cały dzień spędziłam po prostu z nią budując te bukiety, te kompozycje. Miałyśmy fajny materiał kwiatowy.

Kasia: Ja po całym dniu dopiero wieczorem zdałam sobie z tego sprawę, że mnie wszystko boli, bo to było cały czas na nogach.

Michał: Cały czas coś się działo.

Kasia: Tak, cały czas coś się działo. Ta praca mięśni była taka niestandardowa, bo byłam przyzwyczajona do pracy biurowej, ale ja w ogóle tego w ciągu dnia nie czułam. To było takie flow po prostu tak mi się dobrze z tym pracowało. Uśmiech właściwie nie schodził z twarzy. I wtedy zaczęło kiełkować w głowie, że może to kwiaty. Potem było jakoś tak…

Emilka: Moje weselicho.

Kasia: Tak.

Emilka: Potem było moje wesele. Współpracowałem z jednymi florystkami, ale i tak jeszcze realizowaliśmy różne nasze pomysły, takie dodatkowe. Fotobudka we wnętrzu starej szafy na przykład, czy kącik z zimnymi ogniami i Kasia mi mocno w tym pomagała. Wyplotła też przepiękną ściankę boho, która wszystkich zachwyciła. I później był Nowy Rok.

Kasia: Tak, w ogóle to przy tym weselu Emilka miała okazję zobaczyć od drugiej strony ten świat, bo współpracowała ze studiem florystycznym. Ona była po stronie klienta i mocno się zaangażowała w tę pracę. Ja po tych doświadczeniach jeszcze stwierdziłam: “dobra to trzebaby się podszkolić. Jestem gotowa i znajdę fundusze na to, żeby się czegoś nauczyć od profesjonalistek”. Poszłam na pierwsze warsztaty florystyczne u takich dziewczyn, które są bardzo znane i naprawdę przynoszą trendy z Europy i ze świata.

Kasia: No i potem jakoś jakoś to zamarło. Ja troszeczkę się zajęłam tą rękodzielniczą działalnością, bo się pojawiły jakieś pierwsze targi. Zaczęłam jakieś nowe pomysły realizować. Zima była pod tym znakiem. Potem znowu nie miałyśmy z Emilką jakichś wspólnych zleceń w tym temacie.

Emilka: W styczniu zgadałyśmy się pewnego wieczoru jeszcze z naszymi mężami. Wspomniałam Kasi o tym, że odezwała się do mnie koleżanka, która tak rachu ciachu podjęła decyzję, że bierze ślub i robi wesele. Zapytała mnie, czy zrobie jej dekoracje.

Kasia: Za dwa tygodnie.

Emilka: Bardzo spontaniczna.

Emilka: No i byłam pełna wątpliwości, czy dam radę to zrobić. Ja też pracuję na pełen etat ,więc to nie było tak hop siup.

Kasia: Ja wkroczyłam i powiedziałam, że zrobimy to, zrobimy. Ja ci pomogę. Nie przejmuj się. Emilka miała duże wątpliwości, czy w ogóle jest sens się tego podejmować. Troszeczkę tak z butami weszłam, bo tam bardzo chciałam, żebyśmy spróbowały razem coś zrobić. Tak ją namawiałem intensywnie. Emilka mówiła: “Nie chce Cię angażować. Nie no, przecież to nie ma sensu. Tak, jeszcze dwa tygodnie. Musiałbyś poświęcić tyle swojego czasu”. A ja na to: “robimy, robimy”. I zrobiłyśmy naprawdę fajne dekoracje. Tam nie robiliśmy kwiatów, ale robiłyśmy dużo innych rzeczy. Na przykład cały cały sufit takiej bardzo surowej sali pokryłyśmy girlandami, które stworzyliśmy ręcznie z papieru, z materiału. Wyglądały obłędnie. Odmieniły wizerunek tej sali. A to jakiś słodki stół, a to jakieś dekoracje, jeszcze jakieś świece, itd.

Kasia: Także w te dwa tygodnie się wyrobiliśmy i okazało się, że nam się bardzo dobrze razem pracuje….

Emilka: Tak, bo my kiedyś już pracowałyśmy razem, ale potem miałyśmy jakiś rok przerwy. Ja zmieniłam pracę. Rok/półtora nie pracowaliśmy razem tak, ale podczas tego zlecenia przypomniałyśmy sobie, że fajnie nam się pracuje razem.

Kasia: I, że warto to kontynuować. Obojgu nam sprawiło to taką frajdę i przyjemność; i ten efekt. To, że ktoś jest zadowolony, że widać że jest zachwycony, że ten jego dzień jest tak pięknie podkreślony. To daje niesamowitą satysfakcję.

Kasia: I wtedy zaczęłyśmy myśleć, że to może być coś poważniejszego. Zaczęłyśmy planować, troszkę przygotowywać pierwsze grafiki, koncepcję. Spisałam taką wizję, Emilka mi w tym pomogła, jak by to miało wyglądać. W jakim kierunku zmierzamy; jakie mamy cele; jaką grupę docelową chcemy określić.

Michał: To już od początku tak konkretnie planowałyście wszystko?

Kasia: Tak planowałyśmy; nam pomogło bardzo to, że mamy doświadczenia marketingowe. pracowałyśmy w działach marketingu. Było nam łatwiej, bo wiedziałyśmy, z której strony się za to zabierać.

Emilka: Od czego warto zacząć.

Kasia: Tak, i co sobie ustalić. Potem wybuchła pandemia i zatrzymała wszystko. Więc i my tak troszeczkę zwolniłyśmy. Ale stwierdziłyśmy, ,że szkoda po prostu naszego entuzjazmu, żeby on wygasł. Trzeba coś robić. 15 kwietnia podjęłyśmy decyzję, że zaczynamy publikowanie pierwszych treści.

Emilka: Nawet jeśli w danym momencie nie będzie zleceń to zaczniemy już budować markę, więc może za kilka miesięcy kiedy sytuacja się odmrozi to już będziemy mieć trochę rozpoznawalne, ktoś będzie mógł zobaczyć coś fajnego na naszym Instagramie, na Facebooku i np. się do nas odezwać.

Michał: To jest bardzo ważne, że te treści nie znikną.

Emilka: Będziemy też bardziej wiarygodne. Ktoś zobaczy, że zrobiłyśmy to i to. Po prostu już mamy co pokazać.

Kasia: A na początku oczywiście tych zleceń nie było, ale sobie robiłyśmy same sesje. Kupowałyśmy kwiaty, same się uczyłyśmy. próbowałyśmy nowych rzeczy podglądałyśmy trochę w internecie, trochę od innych fajnych florystek i same próbowaliśmy. Stwierdziłyśmy, że inaczej tego doświadczenia nie nabędziemy. Musimy po prostu ćwiczyć. I przy okazji powstawały jakieś zdjęcia, więc to była taka inwestycja

Emilka: To były strasznie fajne weekendy. To w tej pracy jest fajne, że robimy coś w weekend i z logicznego punktu widzenia to jest straszny dzień. Trzeba wstać - Kasia o trzeciej, bo ma daleko.

Emilka: Ja o czwartej. Spotykamy się tam, robimy zakupy. Potem normalnie ja bym klapła na łóżko. A tu trzeba jeszcze przygotować te kwiaty. Oczywiście trzeba szybko działać, żeby one nie zwiędły nam. Szybko trzeba zadbać o nie. Potem dopiero je układać. A to też trwa i myślę sobie - jakbym wykonywała inną pracę wstając o czwartej rano to koło południa już nie byłoby za mnie człowieka. Ale kiedy to są kwiaty to jakoś tak się wkręcamy. lecimy na takiej adrenalinie, że jest 22, a ja jeszcze bym pukładała, ale się skończyły.

Kasia: Problemem było tylko światło, żebyśmy jeszcze wieczorem układały, czy chciałybyśmy robić te zdjęcia. A tu już słońca nie ma, już światła nie ma. Już się nie bardzo dawało działać. To był bardzo fajny czas.

Michał: A dużo trenowałyście przed faktycznymi zleceniami?

Kasia: Kilka takich sesji sobie zrobiłyśmy, żeby trochę poćwiczyć i nabrać troszeczkę doświadczenia. Potem się zaczęły pojawiać jakieś pierwsze takie zapytania, czy pierwsze realizacje, więc do tego się zawsze bardzo dobrze przygotowywałyśmy, żeby to wyszło super.

Michał: Z mojego doświadczenia - kiedy przygotowywałyście bukiety i wianki to profesjonalnie. Każda firma mogłaby Wam zazdrościć.

Emilka: Bardzo się cieszymy. Z wiankiem w ogóle było tak, że Kasia go dwa tygodnie wcześniej też przygotowywała. Tam były konwalie. Nie wiedziałyśmy jak konwalie się zachowają, bo one są dosyć kruche. Kasia po prostu wcześniej testowała, żeby nie było wtopy. Żeby się upewnić, że to wszystko zadziała i w razie czego tylko zaproponować coś innego.

Kasia: Właśnie to jest tak, że zwłaszcza na początku dużo sił się przeznacza na to, żeby się dobrze przygotować. My nieraz tak robiłyśmy, że jeżeli czegoś nie jesteśmy do końca pewne to testujemy sobie to wcześniej. Żeby nie było jakichś takich zawirowań na końcu np. robiłyśmy tak, że (w Uroczysku używamy dużo polnych kwiatów, liści, dzikiej zieleni) żeby mieć pewność co do jej trwałości - my to testujemy. Chodzimy po tych wszystkich łąkach; zbieramy te wszystkie rośliny. Potem robimy im zdjęcia próbujemy je kondycjonować, żeby przedłużać ich trwałość i potem robimy zdjęcia za parę dni np. jak one się trzymają. To wszystko sobie zapisujemy. Tak, żeby być przygotowanym. Żeby mieć pewność po prostu z czego można skorzystać.

Michał: A gdzieś tutaj w okolicy macie łąki?

Kasia: Tak, tak. Ja mam tutaj niedaleko łąki. Zresztą jestem bardzo częstym gościem w Puszczy Niepołomickiej i tamtych łąk, tamtych terenów. Stamtąd można naprawdę super materiał zebrać.

Kasia: To są jednak dzikie kwiaty. One mają swoje humory i z wielu się nie da po prostu skorzystać. Ale są takie już mamy pewne opracowane, które wiemy, że możemy wykorzystać.

Emilka: Są też takie metody które przedłużają ich trwałość, ale one nie działają na wszystkie kwiaty. Każdy kwiat trzeba poznać i sprawdzić.

Kasia: Trochę wiedzy jest takiej w internecie, w jakichś książkach.

Emilka: Chociaż dużo jest też mitów. Też testowałyśmy i okazało się, że…

Kasia: …że niekoniecznie to mówi się, że zadziała - to niekoniecznie zawsze działało. Więc my nie jesteśmy takimi florystkami ze szkołą, z takim zapleczem florystycznym - takim bazowym. Nie mamy takiej szkoły. Często są to szkoły policealne, w których się uczy florystyki. Ja uważam, że to jest nasz, wbrew pozorom, atut. W takim sensie, że nie mamy złych nawyków. Że poświęcamy dość dużo czasu na przygotowania i faktycznie jesteśmy w stanie po prostu wiele rzeczy poznać, nauczyć się. Dowiadujemy się i nadrabiamy szybko tę wiedzę. Mamy też dużo większą swobodę twórczą dzięki temu.

Kasia: Nie mamy już takich opatrzonych schematów. Podchodzimy do tego artystycznie Czuje w tym takie twórcze podejście, a niekoniecznie potrafię siebie nazwać taki stricte florystką z zapleczem jakichś szkół za sobą. Tego nie ukrywam.

Michał: Wydaje mi się, że macie taki plus, że nie wierzycie wszystkiemu na słowo. Testujecie na własnej skórze.

Emilka: Tak, jak coś przetestujemy to potem pamiętamy. Niekoniecznie z książki byśmy to wiedziały. Chociaż książki też ostatnio wyczytuję (roślinny kabaret i różne ciekawostki). Robię mały ogródek na swoim balkonie. Co prawda nie są to kwiaty, bo jest tam strasznie gorąco i one by nie wytrzymały. Ale nadal jest to wiedza, która się przydaje.

Kasia: Na pewno nam jest trudniej niż wielu florystom, którzy to zaplecze mają. To jest ta druga strona medalu. Byłoby nam łatwiej, bo do wielu rzeczy musimy dochodzić na piechotę, powoli i sprawdzać. Wszystko ma swoje plusy i minusy. To zajmuje więcej czasu, ale dla nas jest też takim rodzajem hobby i sprawia frajdę.

Michał: To widać w Waszych kompozycjach, że tworzycie z pasją.

Emilka: To się zgadza.

Michał: Może przejdźmy do tego, co oferujecie. Opowiadałyście o ściankach, o girlandach. Z własnego doświadczenia - bukiety i wianek. A co konkretnie oferujecie?

Kasia: Można u nas zamówić całą oprawę florystyczną różnych uroczystości.

Kasia: Głównie skupiamy się na ślubach, weselach, ale nie ograniczamy się do tego. Gdyby pojawiło się takie zlecenie na dekorację mniejszej uroczystości (chrztu, czy jakiejś komunii) to absolutnie też się tutaj widzimy.

Emilka: Również jakiegoś eventu, albo jakiejś wystawy takiej bardziej odważnej.

Kasia: Dokładnie. Narazie skupiamy się przede wszystkim na ślubach, weselach. Na upiększaniu tego dnia. W zakres tego czym się zajmujemy wchodzą dekoracje kwiatowe, ale też właściwie wszystkie inne, co można sobie tylko wymarzyć. Od strojenia sufitu, od tworzenia girland, ścianek jako tła.

Kasia: Bardzo dużo mamy pomysłów i tak naprawdę jesteśmy w stanie bardzo dużo zrealizować. Mamy taki plan na przyszłość. Wizję, że w przyszłości też chciałybyśmy robić różnego rodzaju inne eventy, czy jakieś wystawy. Czasami witryny sklepowe.

Kasia: To jest na razie pieśń przyszłości. Jeszcze się na to nie orientujemy, ale mamy nadzieję, że w tym kierunku to będzie zmierzać

Michał: Od najprostszych - od jednego targetu do wielu. Wspomniałyście, że miałyście doświadczenia z prowadzeniem firmy. Ty Kasia miałaś działalność wcześniej, tak?

Kasia: Nie, nie. Miałyśmy doświadczenia etatowe tylko. To nie było prowadzenie firmy pod hasłem “działalność gospodarcza”. To była nierejestrowana działalność gospodarcza. Chodzi o moje rękodzieło, które cały czas kontynuuje. To nigdy nie osiągnęła takiego (nie poświęciłem temu tyle uwagi) pułapu koniecznego do założenia działalności gospodarczej.

Kasia: Działam właśnie w ramach tej nowej opcji do młodych przedsiębiorców nie rejestrowania działalności gospodarczej i tutaj właśnie tego typu doświadczenia.

Emilka: Część rzeczy, które Kasia tworzy również przydaje się na weselach.

Kasia: Tak, czasami stanowi jakieś tło, jakieś dekoracje.

Michał: Rzeczywiście brzmi jak świetne połączenie.

Kasia: Tak, bo ja się zajmuję w rękodziele wełną, bawełną, tkaniem, pleceniem. Makramy, jakieś takie tkane rzeczy - to wszystko jest wdzięczne, to bardzo pasuje ze sobą.

Emilka: Nie możecie zobaczyć, ale kilka tu jest. Musicie uwierzyć na słowo.

Michał: Okej, a co jest największym problemem w prowadzeniu takiej pracowni?

Emilka: Teraz chyba największy problem, przed którym stajemy to jest to, że musimy zainwestować w bardzo wiele rzeczy. Te pierwsze realizacje, pierwsze większe wesela, które robimy to są inwestycje. To nie jest coś, na czym można zarobić. Tak po prostu inwestujemy na przyszłość.

Kasia: Trzeba wiele rzeczy kupić na początek. Od takich prostych elementów jak różne bazy, wazony, świece, tkaniny, po poważne inwestycje, które nas czekają. Może jeszcze nie teraz, ale będziemy musiały pomyśleć o jakimś większym samochodzie, najlepiej z chłodnnią. Na razie sobie radzimy po prostu osobowymi kombiakami i staramy się to wszystko poprzewozić z klimatyzacją, żeby te wszystkie przetrwały. Jest to utrudnienie. Trzeba takiej ekwilibrystyki takiej logistycznej w to trochę włożyć i nie mamy jeszcze pracowni takiej stacjonarnej.

Kasia: Bardzo to jest taka inwestycja - jedna z tych pierwszych, które będziemy musiały podjąć. Kończą nam się takie miejsca, w których mogłybyśmy to robić bez szkody dla tych dekoracji, dla kwiatów. W mieszkaniach jest zdecydowanie za ciepło, więc chciałybyśmy mieć coś takiego swojego małego.

Kasia: To może być bardzo robocza przestrzeń, ale potrzebujemy czegoś takiego.

Michał: Dodatkowo jak kupujecie te rzeczy na wesela to pewnie miejsce się powoli kończy na składowanie?

Kasia: Dokładnie. Nasze mieszkania są dosyć duże.

Emilka: Mam balkon, który jeszcze wytrzymuje, ale nie wiem ile to potrwa.

Kasia: Mamy każdy kącik mieszkania zagracony. Ja przywożę niektóre rzeczy do rodziców i tam czekają. To jest duże utrudnienie i to musimy zmienić. To jest jeden z priorytetów, żeby to zmienić. Jak chce się poważnie o tym myśleć, to tak po prostu się nie da. To jest chyba na razie dla nas takie największe wyzwanie, przed którym ustalimy, największa trudność.

Michał: Macie już coś na oku?

Kasia: Ja okresowo szukam. Też czekaliśmy troszeczkę, żeby po prostu złapać większe zlecenia, żeby nas było na bieżąco na to stać. Mam nadzieję, że to już niedługo się zmieni. Raczej przewidujemy, że to może być kwestia jednego-dwóch miesięcy może nawet, więc dosyć szybka myślę sprawa. Chcemy po prostu móc na takie rzeczy stałe (koszty) zarabiać tak by nie musieli do tego dokładać.

Michał: A z drugiej strony. Jakie są zalety prowadzenia takiej pracowni?

Emilka: Strasznie dużo! Jest to przede wszystkim wolność, taka swoboda twórcza to jest mega fajne. Też cały czas pracowałem dla jakiejś korporacji, dla jakiejś firmy, a tutaj nagle możemy robić coś same.

Emilka: My decydujemy o tym jaki to ma kierunek artystyczny. Możemy się artystycznie wyżyć. Nikt nie podcina nam skrzydeł.

Kasia: Wiadomo, że mamy ograniczenia. Pracujemy z kimś, z parami, które mają swoje oczekiwania, swoje marzenia. Chcemy je jak najlepiej zrealizować, ale też staramy się tak prowadzić rozmowę z klientem i cały ten kontakt, żeby on nam na tyle zaufał, żeby nam troszkę swobody twórczej dał. To jest dla nas bardzo ważne, bo pod tym kątem marzymy o takich klientach, którzy nam zostawią troszkę swobody.

Kasia: I tak staramy się po prostu działać i rozmawiać, że pokazujemy, że jesteśmy świetnie przygotowane do tej części takiej ofertowej. Tej rozmowy i tak dalej. Staramy się naprawdę super się wsłuchać w to, czego ludzie od nas oczekują i budować to zaufanie. Jeżeli nam zaufają to nie będą mieli potrzeby też takiej kontroli każdego detalu. Będą po prostu czuli, że oddają to w dobre ręce i to będzie całościowo dobrze wyglądać. I to jest nasz taki priorytet, bo to nam daje niesamowity komfort pracy potem.

Emilka: Tak, to doświadczenie moje ślubne jest dosyć świeże, bo to jest niecały rok i pamiętam ile stresu kosztowało umawianie różnych rzeczy z podwykonawcami i chcemy, żeby chociaż w tym rejonie, dekoracji i florystyki te młode pary czuły, że one są zaopiekowane i się nie muszą martwić. To po prostu my ogarniemy. Oczywiście wcześniej przedstawiając im wizję artystyczną, dostając akceptację tej wizji, ale już nie muszą się tym przejmować.

Michał: To ich dzień. Wy działacie swoje i będzie na czas w odpowiednim miejscu.

Kasia: Tak. Ale też rozumiemy te wszystkie niepokoje, bo wiadomo czas od ofertowania i od akceptacji nawet wizji do ślubu bo jest często długi, dlatego pozostajemy w kontakcie. Dajemy znać na pewnym etapie przesyłając czy jakiejś palety kolorystyczne, czy dokładniejsze rozwiązania, tak, żeby oni widzieli, że się coś dzieje w tym temacie. Że to zmierza w tym kierunku i wtedy nie buduje się kliencie niepokój, że tyle czasu minęło, a jeszcze tyle jest - może ta wizja się już zaburzyła. Może to już nie będzie tak wyglądać. Różne takie stresy.

Emilka: Może nic się nie dzieje w tym temacie. Pamiętam jak mi brakowało takiego update’u co jakiś czas. Nie wiedziałam, czy coś w ogóle się dzieje, czy nie. Nie mam tydzień odpowiedzi na maila. Jednak staramy się być bardzo responsywne i informować; zobaczcie to już mamy gotowe - podoba wam się to?

Kasia: Wydaje nam się, że to jest naprawdę jedna z bardziej kluczowych rzeczy. Sądzę, że na tym m.in. możemy budować naszą przewagę konkurencyjna. Wiemy, że to różnie wygląda w branży. Nawet na etacie pracowałyśmy po stronie klienta i wiemy jakie klient ma oczekiwania. Mogłyśmy się temu przyjrzeć po prostu jak się pracuje z usługodawcami i czego się oczekuje. Kiedy się szanuje podwykonawcę. Kiedy się mu ufa, bo po prostu byłyśmy po tej drugiej stronie parę lat.

Emilka: Kiedy pojawia się irytacja i z jakich powodów

Kasia: To nam bardzo pomaga. A poza tym to jest cudowna sprawa - to nie jest łatwa praca, bo ona wymaga bardzo dużo wysiłku. Bardzo dużo takiej fizycznej pracy, gdzie faktycznie bolą mięśnie; jest się totalnie zmęczonym i wymaga dużo przygotowań (testowania różnych rzeczy). To trzeba naprawdę kochać, bo to można bardzo szybko nienawidzić tą robotę. Z drugiej strony ta satysfakcja płynąca z radości tej pary, gości i tego, że fajną robotę się wykonało. To jest jednak praca z bardzo pozytywnymi emocjami. Wiadomo, że pojawia się stres. Zwłaszcza przed samym ślubem. No, bo to są emocje; to jest mnóstwo stresu; to jest ważny dzień w życiu.

Kasia: Ale też jednak bardzo radosny. Po prostu same pozytywne wibracje, więc my czerpiemy tę energię i to jest super.

Michał: Mega, że wspomniałyście o komunikacji. Często zdarza się w firmach, że dobrze robią swoje rzeczy (usługi, itd), ale jednak komunikacja leży i to potrafi zawalić sprawę. A u Was, wydaje mi się, że to jest ogromna przewaga.

Emilka: Naszym mistrzem komunikacji jest Kasia .

Kasia: Tez dlatego, że mogę sobie pozwolić na dużą responsywność. Jak faktycznie przychodzi mail, czy ktoś dzwoni to nie ma problemu. Zawsze zostanie dość szybko obsłużony. Bardzo dużą wagę przykładamy do komunikacji. Jedna sprawa to jest to, że szkolimy warsztat, że uczymy się i zbieramy doświadczenia. Ale druga sprawa to to my korzystamy z tych zasobów, które mamy, które zbudowaliśmy przez lata pracy etatowej w różnych firmach i to nam niesamowicie teraz procentuje.

Kasia: Dla nas bardzo ważne, priorytetowe i mamy takie podejście, że to my jesteśmy dla tej pary młodej. Dla tego zlecającego. On ma jakiś problem, my chcemy zaadresować ten ten problem i chcemy mu pomóc naszymi kompetencjami. My jesteśmy dla niego. Naszym obowiązkiem jest, żeby być w kontakcie, żeby on czuł się bezpieczny i czuł się zaparkowany.

Emilka: Nie mam nic do dodania.

Michał: Może teraz zahaczę o Uroczysko od innej strony. Jak wygląda to u Was od strony technologicznej. Jakie aplikacje, serwisy, narzędzia - czego używacie?

Emilka: Przede wszystkim Asany. Bo każde zlecenie to inne miejsce, inne oczekiwania i inne rzeczy, które trzeba przygotować. I musimy to wszystko gdzieś planować. Musimy mieć tę jedną kartę projektu, w której mamy te wszystkie rzeczy wypisane. Żeby to wszystko się nie zgubiło. Żebyśmy o wszystkim pamiętały. Asana tutaj bardzo pomaga. Też sobie ustawiamy terminy, przydzielamy u jakiej osoby jest dane zadanie, kto za co odpowiada. Bardzo nam to pomaga.

Kasia: To wydaje się takim rozwiązaniem trochę korporacyjnym. Ktoś by powiedział z zewnątrz, że może niekoniecznie do takich małych projektów, ale uważamy, że to naprawdę bardzo się przydaje. Też pracowaliśmy na takich narzędziach do zarządzania projektami wcześniej na etacie i mamy mamy z nimi doświadczenie. Ja też w ogóle studiowałem zarządzanie projektami na studiach podyplomowych, więc tego typu rozwiązania po prostu nauczyłam się, doświadczyłam tego jak bardzo pomagają. Nawet w takich małych rzeczach naprawdę warto.

Kasia: Są różne narzędzia (jak Trello), ale my akurat wybraliśmy Asanę. Są też prostsze np. z których naprawdę warto skorzystać.

Michał: Tak naprawdę wielu freelancerów korzysta z Asany. Właśnie tak jak Trello, o którym wspomniałaś, albo Asana.

Emilka: Też w poprzedniej pracy jednym z naszych zadań była organizacja takich większych eventów. One były dwa w roku, natomiast były dosyć spore. Tam też pracowaliśmy na takiej platformie, więc w sumie to też przeszło z poprzedniej pracy. Tam się świetnie sprawdzało.

Kasia: Korzystamy też bardzo mocno z Pinteresta. To jest taki hub, na którym znajdują się wszystkie inspiracje z całego świata i po prostu można faktycznie wybierać do woli. Przyglądać i się inspirować, i się zachwycać, i po prostu pokazać też jasno. Możn tworzyć tablice, na których pokażemy parze młodej jak jak to widzimy (w jakim stylu). Można poszukać dodatków. Nie zawsze jest się w stanie znaleźć idealnie - nie mamy zdjęć wszystkich wszystkich stylów, bo nie robiłyśmy tego jeszcze po prostu, ale wiemy jak to zrobić i potrafimy znaleźć takie elementy, takie inspiracje, z których jesteśmy w stanie dużo zaczerpnąć.

Kasia: A to pozwala parze sobie wyobrazić jak to może wyglądać. Także Pinterest jest nieocenianą skarbnicą takich takich obrazów.

Emilka: I w przyszłości będą tam też nasze zdjęcia.

Kasia: Tak, bo jeszcze z takiego swojego Pinteresta, Uroczyskowego, na razie korzystamy roboczo. Nie publikujemy na ten moment. Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni, ale po prostu nie miałyśmy na to przestrzeni do tej pory Korzystamy jeszcze z Instagrama, z Facebooka. Po to by pokazać się z naszymi rzeczami. Jeszcze nie mamy strony, myślimy nad nią bardzo mocno i zaczynamy rozplanowywać, ale to jeszcze chwilkę zajmie.

Kasia: Do komunikowania się to Messenger po prostu. Miałyśmy taki pomysł, żeby sobie założyć osobno np. Slacka i z Asaną sobie zintegrować. Na Slacku będą zawodowe rzeczy, a Messengerze prywatne, ale póki co na to nie ma opcji. Musi być jedno miejsce, bo się nie da tego rozdzielić. Cały cały czas ze sobą rozmawiamy, a że się przyjaźnimy też, no to ciężko po prostu tak rozdzielić.

Michał: Ale też wydaje mi się, że fajnie pokazujecie, że można zacząć bez swojej strony. Wystarczy Instagram, Facebook i można działać z firmą.

Kasia: Pewnie, pewnie, że można. Zwłaszcza w tej branży. Nam się wydaje, że Instagram i właśnie Pinterest to są chyba takie najważniejsze źródła. My zapytania najczęściej dostajemy z Instagrama. A tak naprawdę jeszcze nie wkładamy w promocję jakąś płatną za bardzo pieniędzy. Zdarzyło nam się kilka razy podpromować jakieś posty, czy to na Instagramie, czy Facebooku. Ale to nie były jakieś kampanie większe. To były raczej symboliczne kwoty, ale umiejętne korzystanie hashtagów. W tym zakresie też się trochę szkolimy, bo staramy się zdobywać taką wiedzę.

Kasia: Są różne tego typu profile, jak chociażby Korki z Insta, które są dostępne. Po prostu można naprawdę się dużo nauczyć. One pomagają zwyczajnie organicznie zdobywać ten ruch. My nie mamy tego dużo, bo też nie kładłyśmy się na to jeszcze nacisku. Z różnych powodów, między innymi złamanej nogi, ale będziemy pewnie coraz mocniej promocyjnie działać.

Emilka: Myślę, że z wyborem tych kanałów trzeba pomyśleć, gdzie jest grupa docelowa. Jeśli chodzi o śluby wesela to ja sama szukam na Pintereście i na Instagramie, bo tam jest najwięcej zdjęć. Musiałam tam sobie obejrzeć. Obejrzeć różne realizacje, żeby wybrać tą, która najbardziej mi odpowiada. I wiele par robi tak samo.

Kasia: Mamy też znajome malarki, czy fotografa, czy też znajomą, która wynajmuje ścianki ślubne. To są tacy ludzie, którzy mają większe doświadczenie od nas, od których możemy się troszeczkę też nauczyć. Czasami uzyskać wiedzę. I to gdzie się kierować, gdzie szukać. Będziemy myśleć też pewnie, czy jest sens w jakieś portale ślubne wchodzić czy nie. Ale to też powolutku, małymi krokami. Wydaje mi się, że w takim biznesie to najlepiej zacząć w tych kanałach gdzie są obrazy, gdzie są zdjęcia, gdzie można pokazać to, co się tworzy i co się potrafi.

Kasia: I małymi krokami poszerzać. Lepiej się skupić na jednym kanale, a porządnie niż na pięciu, ale każdy traktować po macoszemu.

Michał: W ogóle co do Pinteresta to z tego co kojarzę, serwis zaczynał jako lookbook do branży ślubnej. Potem się rozszerzył na wszystko.

Kasia: Nawet nie widziałam. Ale to jest fantastyczne narzędzie.

Michał: Właśnie parę razy coś przeglądałem na Pintereście i fajnie można sobie tablicę poukładać tematyczne.

Kasia: I to pomaga potem w pracy. Wiadomo, że to nie jest tak, że tworzy się coś totalnie od początku. Jak zresztą są książki na ten temat. Twórczość polega na tym, że widzi się bardzo wiele różnych rzeczy i po prostu umie się z tego wyciągnąć coś nowego. Coś stworzyć nowego. Więc my tych inspiracji, do tego, żeby być twórczym, potrzebujemy bardzo wiele. Dlatego zdjęcia możemy oglądać bez końca.

Emilka: Karmimy się tym, ale też np. mój mąż działa w branży reklamowej i też graficy, z którymi pracuję robią to samo. Inspirują się masą różnych rzeczy i potem tworzą projekt. On nie jest kopią żadnej z tych rzeczy. On jest jakąś wypadkową, jakąś wypadkową. Część w tym projekcie jest od nich samych, a część jest tymi różnymi… wypadkową tych różnych inspiracji, które po drodze.

Kasia: Jest taka książka “Kradnij jak artysta”. (“Kreatywna kradzież”? Coś takiego). No to jest bardzo kontrowersyjny tytuł, ale na tym polega twórczość. Ciężko wymyślić coś z niczego. Może niektórzy to potrafią, podziwiam. Ale często potrzeba wielu inspiracji, żeby stworzyć coś zupełnie innego w jakimś nowym klimacie, w nowym stylu. I dodaje coś od siebie - swoje czucie, swoją estetykę. To jest taki ogrom możliwości, że naprawdę można szaleć.

Michał: Właśnie sporo marketerów ma swipe file. Taki plik do inspiracji.

Kasia: Nie wiem. Nigdy nie miałam nigdy czegoś takiego.

Michał: Ale Wy z kolei z Pinteresta korzystacie. A z mood boardów korzystacie?

Kasia: Tak. Tworzymy mood boardy. Tworzymy je nawet dla par, żeby pokazać jak coś może wyglądać. Takie palety kolorystyczne. To pomaga sobie po prostu wyobrazić. To pomaga też na takim wstępnym etapie się porozumieć. Czy czujemy w tą samą stronę.

Kasia: Bo ja mogę o czymś myśleć, możemy nazwać coś jednakowo. A ja myślę o tym inaczej, a ktoś myśli o tym inaczej. Mamy zupełnie inne wyobrażenia, a mood board pomaga to zabrać jakby i zobaczyć, czy czujemy to w taki sam sposób.

Michał: Przejdźmy może do Waszych grafik i tekstów. Czy same je tworzycie?

Kasia: Tak, grafiki tworzę ja.

Emilka: A ja tworzę teksty.

Kasia: Emilka: maluje słowem, a ja robię więcej zdjęć i to wszystko potem jakoś graficznie oprawiam. Chociaż nie mogę powiedzieć, że cała identyfikacja jest od podstaw, bo miałyśmy pomoc fantastyczną. Grafika bardzo zdolnego i doświadczonego, który nam stworzył logo i pierwszą taką prezentację ofertową. Pokierował nas w jakim kierunku, jakich elementów używać. Ja potem sobie z tego korzystam i czerpię. Buduje nasze grafiki już w oparciu o to.

Emilka: W ogóle jest kilka takich osób, które bardzo nam pomogły w Uroczysko, które jakby dziś stoją na drugim planie, ale bez nich Uroczyska by nie było. I to są nasi mężowie.

Kasia: Tak, złoci mężczyźni. Co oni musza znieść czasami…

Emilka: Mój mąż Paweł jest copywriterem, dyrektorem kreatywnym. Wymyślił nazwę Uroczysko. W ogóle nam fajne nazwy zaproponował, ale też wspiera nas po prostu na co dzień. Jak przyjeżdżamy z tymi kwiatami o świcie to Paweł robi nam śniadanie, obiad i kawę. I nam pomaga. Bez wsparcia właśnie takich osób obok, bez kochających mężów, ciężko byłoby ogarnąć różne rzeczy.

Kasia: Paweł jest też przezdolnym copywriterem i w ogóle kreatywną duszą niesamowitą. Jak mamy jakieś wątpliwości to się do niego zawsze kierujemy, bo ma super wyczucie i też tak jest niesamowicie twórczy, więc fantastycznie mieć kogoś takiego.

Emilka: Fajny mąż.

Kasia: Fajny mąż.

Kasia: Mój z kolei też nas wspiera. Nosi te wszystkie rzeczy za nami. Pakuje te auta pod dach. Chodzi na giełdę, jak ja ze złamaną nogą nie mogłam się ruszyć z domu. To on chodził z Emilką na giełdę. Pomagał jej dźwigać te wszystkie kwiaty. Jest niesamowicie pomocny.

Emilka: I robi pizzę pyszną.

Kasia: Tak. Też grafik Mateusz nas bardzo wsparł w tym, żebyśmy stworzyły te pierwsze elementy identyfikacji wizualnej. No więc mamy taką bazę, z której możemy korzystać, a ja nie jestem grafikiem. Nigdy się tego nie uczyłam. Na potrzeby pracy na etacie. Nieraz tak było że nie można było się dobić do grafika. Trzeba było coś szybko poprawić. Niewiele myśląc zaczęłam. Po prostu tego się nauczyłam, tamtego się nauczyłam. Zaczęłam sobie tak ogarniać. Potem częściej mogłam sobie jakieś takie drobne poprawki wprowadzić, a potem jak zaczęłam swoje Forestoo prowadzić (tą rękodzielniczą markę) to troszeczkę bardziej rozwinęłam skrzydła. Grafikiem nie jestem i pewnie ciężko by mi było to wszystko tak pojąć i się tego nauczyć. Ale na swoje potrzeby Photoshopa, Lightrooma i Indesigna ogarniam. Wykupiłam sobie pakiecik i działam. Tyle co potrafię, to działam.

Michał: Ale to i tak super, bo większość na swoich działalnościach pracuje w Canvie.

Kasia: Ja chyba przez to, że mnie jest łatwiej w tamtych programach. Po prostu ja się w pracy troszeczkę podszkoliłam. A to podglądałam tego grafika co robi, jak robi. I Canva i wszystkie podobne programy też są bardzo fajne. Są mega wygodne i mega proste. Nie trzeba mieć żadnych umiejętności, żeby to ogarnąć. Bo taki Photoshop to może przerażać niektórych. Mnie tam też przeraża, ale parę funkcji znam i mi wystarczy.

Kasia: A właśnie słowem maluje Emilka . Musisz o tym opowiedzieć, bo robisz to fantastycznie.

Michał: No właśnie. Opowiedz, gdzie się nauczyłaś tak pisać.

Emilka: Oh stop it. Przez lata pisałam. Nie jestem zwolennikiem koncepcji takiej, że ktoś się rodzi i już dobrze pisze, chociaż myślę, że można mieć na początku już jakiś potencjał. I mi tak mówili, że mam. Więc stwierdziłam: “Ok, dobra. To tego tak nie zostawię. To zacznę coś z tym robić”. Więcej zaczęłam pisać w liceum. Był w naszej klasie też taki jeden chłopak, który również miał potencjał. Również chciał pisać, więc zaczęliśmy pisać razem. Prowadziliśmy sesje fabularne w świecie fantasy. Takie tekstowe. Napisaliśmy razem kilkaset stron.

Emilka: Ten kreatywny chłopak to jest dzisiaj mój mąż. Później poszłam na studia polonistyczne, więc tam też pisałam. Potem zawsze chciałam pisać w pracy, ale nie zawsze było to możliwe.

Emilka: Czasem trzeba było zarządzać projektem, robić jakiś event i tego pisania nie było dużo, więc w takich momentach szukałam jakichś innych miejsc, gdzie mogę pisać. I np. założyłam z siostrami blog “jakzorganizować”. Tam pisałam po prostu po to, żeby to pióro nie wyschło. Najlepszym sposobem na to, żeby lepiej pisać jest po prostu pisać dużo. I to moim zdaniem działa najlepiej. Można mieć jakiś potencjał, ale jeżeli się tego nie rozwinie to nic z tego nie będzie. To zawsze jest przede wszystkim warsztat.

Michał: To tak naprawdę szkoła Kinga, który mówi, że po prostu siada codziennie do pisania.

Emilka: Tak, dokładnie, ja nie siadam codziennie, więc Kingiem nie jestem, ale cieszę się że…

Michał: Ale kilkaset stron erpegów to jednak trochę jest.

Kasia: Emilkę odkąd pamiętam to zawsze podziwiałam za to jak pisze. Ja też miałem doświadczenia z pisaniem, bo pracowałam parę lat jako PRowiec. I trochę też pisałam. Ale jednak jak oddam ten swój tekst Emilce i ona to uładni, to wtedy naprawdę. Jestem zachwycona i oddaje jej - mam pełne zaufanie. Niech dziewczyna pisze ile tylko chce.

Emilka: Dość, dość. Bo nic nie powiem, bo się tak speszę.

Michał: A możesz polecić jakieś materiały dla osób chcących nauczyć się, chociaż po części, tak dobrze pisać?

Emilka: Myślałam o tym, ale ale w sumie nie mam jakichś takich. Na pewno pomaga czytanie. Na studiach strasznie dużo czytałam, ale myślę, że przede wszystkim trzeba czytać to na co ma się ochotę. Jakąś fajną prozę, którą akurat komuś odpowiada. I to pomoże. No i przede wszystkim pisanie. Jeżeli komuś podoba się jakiś styl pisania to niech czyta tego jak najwięcej. Ja np. lubię sobie czytać newsletter “Kontekstów pracy” i po prostu czytam każdy od A do Z, bo jest bardzo fajnie napisany.

Kasia: Tak to chyba ćwiczyć. Siadać i pisać, cokolwiek. Nawet jakieś dzienniki. Tak sobie wyobrażam, że nawet takie rzeczy. Ja np. nie mam w sobie takiej systematyczności, która by mi pozwoliła. Parę razy próbowałam jakieś dzienniki pisać. Nigdy mi to nie wyszło nie mam do tego tego daru i cierpliwości.

Emilka: Już czasem po prostu nie masz na to ochoty, ale musisz się zmusić do tego. Dlatego lubię mieć cel, zadania związane z pisaniem w pracy wtedy nie ma “nie chce mi się” tylko trzeba to zrobić.

Michał: Z tym pisaniem jak najwięcej jest podobnie jak z programowaniem. Jak się nauczyć programowania? Pisząc kod. Okej, przejdźmy może teraz do klientów i marketingu. Jak znalazłyście pierwszego klienta?

Kasia: Pierwsi klienci to w ogóle byli znajomi i znajomi znajomych. Pierwszy klient to po prostu ja zostałam zaproszona do pomocy przy kwiatach dla koleżanki mojej koleżanki. Te pierwsze zalecenia takie były. Tak jest najłatwiej wystartować. Też dużo pewnych barier się niweluje, minimalizuje. Nie ma tego stresu aż tak dużego jak przy robieniu czegoś dla kogoś zupełnie obcego.

Emilka: Jednocześnie można też prosić o feedback i dostać taki szczery feedback. Wiedzieć co poprawić, więc robienie dla znajomych ma dużo plusów pod tym kątem. Ktoś po prostu szczerze powie jakie ma wrażenia, co mu się podobowało, co nie. Jednocześnie, tak jak Kasia mówi nie generuje to aż tyle stresu.

Kasia: No i łatwiej dotrzeć. Wiadomo, to się rozmawia po prostu wieczorem przy winie i wychodzi jakaś taka okazja. A potem to Instagram, Facebook stamtąd się zaczęły pojawiać.

Michał: A jak się obecnie promujecie?

Kasia: No właśnie troszeczkę nam utrudnił i wstrzymał takie aktywne działania promocyjne mój wypadek. Po prostu dosyć niefortunnie połamałam nogę i musiałam przejść operację. Trochę było różnych komplikacji, więc nie do końca miałam głowę i obie też tak postanowiłyśmy. Ja nie byłam mobilna w tamtym czasie, więc też nie było widoków na to, jak długo to potrwa, kiedy będziemy mogły przyjąć zlecenia. To się stało akurat w tym momencie, kiedy pandemia odpuściła. W najgorszym możliwym czasie. Troszeczkę nas to wstrzymało.

Kasia: Nie ukrywam, że motywacja trochę spadła - były inne rzeczy na głowie. Człowiek się martwił bardziej o zdrowie, o to jak to wszystko pogodzić połączyć, a jeszcze jakieś takie pewne rzeczy były, np. zlecenie dla was było, czy akurat parę dni po tym wypadku robiłyśmy bukiet na Dzień Matki z dowozem w Krakowie. To były takie rzeczy, na których trzeba było się skupić, żeby je zrealizować i dowieźć. Żeby nikt się nie zorientował specjalnie, że mamy jakieś problemy. No bo to nie jest czyjść problem. To jest nasz problem jak się zorganizować.

Emilka: My musiałyśmy sobie z tym poradzić.

Kasia: Tak, musiałyśmy sobie z tym poradzić, więc na tym się skupiłyśmy, a potem potem jednak trochę było takiego odpoczynku i bardziej myślenia, jakiegoś małego planowania co tam w przyszłości, robienia sobie baz wiedzy i doszkolenia się, to tak.

Kasia: A teraz już zaczynam chodzić coraz lepiej. Więc my też zaczynamy mocniej z takim pokazywaniem się światu i Instagram i Facebook na ten moment to będą te narzędzia promocyjne wiodące

Emilka: Tak, dostajemy też coraz więcej zapytań. Jakby ten czas nie był czasem zmarnowanym, bo cały czas budowałyśmy ten wizerunek, zamieszczałyśmy coś. Działałyśmy właśnie w tych social mediach, więc ludzie się już trochę oswoili z nami, niektórzy o nas usłyszeli i teraz spływa nam więcej zapytań

Kasia: I to procentuje.To procentuje i też w tym czasie pojawiają się zapytania ofertowe. Im dłużej od wypadku to tym bardziej aktywnie działamy. Teraz już planujemy konkretne śluby, już konkretne zakupy, które musimy zrealizować, żeby te dekoracje były na czas. Już zaczynamy wchodzić w niektórych miejscach w taką fazę przygotowawczą.

Michał: W sumie na Instagramie czy Facebooku bardziej tworzycie swoje treści, czy ogłaszacie się na grupach?

Kasia: W większości swoje, ale jesteśmy na różnych takich grupach ślubnych, weselnych. To nie jest tak, że tam śledzimy bardzo dokładnie co tam się dzieje, ale jeżeli zauważymy jakieś np. zapytania - ktoś poszukuje w rejonie Polski, który obsługujemy, to wtedy się zgłaszamy, że możemy. Że mamy w tym czasie np. wolny termin i że możemy. Takie grupy (wcześniej o tym nie powiedziałam) to jest bardzo duża dawka wiedzy. Wszystkie grupy Facebookowe, bo tam można poznać bardzo dobrze klienta. To jest też taka cenna rzecz. Można bardzo wiele przeczytać o tym jakie ludzie mają problemy, jakie mają oczekiwania. Po dodaniu się do tych wszystkich grup feed na Facebooku jest wypełniony cały czas takimi treściami.

Emilka: Tylko to widzę.

Kasia: Ja też, ale to daje dużą wiedzę.

Emilka: Tak, oni często też piszą o swoich obawach. Tak więc można po prostu przeczytać to spróbować wejść w ich buty, zrozumieć i uprzedzić podobne sytuacje. Czyli właśnie przykładowo dawać im regularny feedback - jakie są postępy w kwestii ich wesela. Jakoś nie korzystamy z tego bardzo intensywnie, ale jak zobaczymy jakieś zapytanie, no to chętnie się tam zgłaszamy i oferujemy.

Michał: Okej, wspomniałyście, że macie gotową ofertę, ale każdego indywidualnie. Dlaczego tak?

Kasia: Gotową ofertę, taką ogólną, mamy po to, żeby bardzo szybko odpowiedzieć na zapytanie klienta. To jest taka oferta, która pokazuje nasze możliwości, pokazuje różne elementy dekoracji, kwiaty; to co potrafimy zrobić i w jakich działamy. Tak, żeby dać takie wyczucie troszeczkę klientowi, czego może się po nas spodziewać. Zawiera też ceny orientacyjne niektórych elementów. Tak, żeby miał taki pogląd z jakimi widełkami musi się liczyć. Jaki przedział kwotowy, żebyśmy wiedzieli, on też wiedział z kim rozmawia, na co mógłby liczyć i w jakich kwotach. I to jest super sprawa mieć taką ofertę gotową. Bardzo szybko można odpowiedzieć na takie zapytanie. A potem jak już porozmawiamy, w ogóle idealnie byłoby się spotkać i chwilę pogadać.

Kasia: My ten czas zawsze chętnie poświęcimy na to, żeby dojechać gdzieś i faktycznie spotkać się z tą młodą parą. Po to, żeby poznać jej oczekiwania i marzenia, jakieś obawy. Na tej podstawie dopiero tworzymy ofertę indywidualną. Na nią poświęcamy bardzo dużo czasu. Bardzo dobrze się do niej przygotowujemy. Skrupulatnie wszystko i oceniamy i znajdujemy różne rozwiązania. Zawsze staramy się też troszeczkę jakby wyprzedzić oczekiwania, czyli odpowiedzieć na nawet takie rzeczy, które może nie do końca padły, czy nie zostały wypowiedziane.

Emilka: Część par np. zapomina o tym, że przydałoby im się pudełko na koperty, albo pudełko na obrączki. To są rzeczy, które koniecznie ktoś chce kupować. To jest na jedną okazję. My możemy to w dobrej cenie wypożyczyć. Czy jakieś upominki dla gości jakieś pasujące do klimatu wesela robimy różne. Jeszcze takie dodatkowe opcje.

Kasia: Czasami jak para bardzo dobrze wie czego chce to robimy taką jedną ofertę cenową, z której ewentualnie pewne elementy można wybrać. Pewne elementy są dodatkowe, które można wybrać, ale jeżeli para nie jest tak zdecydowana, wtedy robimy np. dwie opcje cenowe: tańszą i trochę droższą, bogatszą. Tak, żeby im dać po prostu pogląd na to z czego mogą skorzystać, w jakich cenach.

Emilka: W tej ofercie rozszerzonej też bierzemy pod uwagę miejsce. Szukamy jakichś zdjęć nieraz dzwonimy do menedżerki całego obiektu, żeby dowiedzieć się jak to wygląda od środka. Co obiekt ma, czego może brakować. Czy np.krzesła będą odpowiednie. Takie szczegóły.

Kasia: Jak tylko teraz już sytuacja się będzie normować to pewnie nieraz podjedziemy na miejsce, jeżeli to nie będzie jakoś bardzo daleko. Żeby po prostu to pierwsze wrażenie sobie zbudować. Pewne elementy mają też wpływ na cenę. Jeżeli obiekt ma, np. sztalugi, ma fajne obrusy, ma fajne krzesła, których nie trzeba ubierać, ma oświetlenie. Wtedy nie musimy już tego wliczać. Nie musimy tego planować, tylko korzystamy z tego co mają. A jeżeli nie mają no to musimy założyć, wycenić dodatkowo i zobaczyć.

Michał: Wpomniałyście, że jesteście w różnych miastach. Gdzie dokładnie działacie. Jaki jest Wasz zasięg?

Kasia: Skupiamy się głównie na Podkarpaciu, Małopolsce, świętokrzyskim i śląskim. A to dlatego, że w tych miejscach: w małopolskim mieszkamy, na Podkarpaciu mamy bazę wypadową, bazę, w której możemy wszystko przygotować, bo ja stamtąd pochodzę.

Emilka: Na śląskim są moi rodzice - gdyby tam była realizacja to możemy wszystko przygotować.

Kasia: Tak, wszystko na miejscu tam przygotowujemy. A w świętokrzyskim mam z kolei bazę moich teściów i dlatego nam jest dużo łatwiej wtedy. Nie wchodzą w grę jakieś takie bardzo dalekie transporty. Nam jest troszeczkę łatwiej logistycznie, mniej czasu to zajmuje.

Kasia: Nie musimy dowozić tego z daleka, tylko po prostu na miejscu. W ramach tych województw działamy. Gdyby było coś dalej to pewnie też. Mogłybyśmy się zastanowić nad tym, czy realizować coś np. w Warszawie, czy w jakimś innym miejscu. Ale to są jednak te cztery województwa, które wydaje nam się, że na początek jeszcze nabierając doświadczenia itd. Metodą małych kroków to najłatwiej ogarnąć i utrzymać logistycznie.

Emilka: Dochodzą koszty logistyczne bo bysmy musiały jakieś miejsce znaleźć, żeby to poukładać.

Kasia: Żeby mieć jakąś przestrzeń na stworzenie tych wszystkich dekoracji. Dochodzi więcej dni np. wynajmu samochodu z chłodnią. Także to są dodatkowe koszty.

Michał: Wcześniej opowiadałyście o tym, jak traktujecie klienta. Czy chcecie coś jeszcze dodać?

Kasia: Wydaje mi się, że chyba wyczerpałyśmy temat, tak z tych priorytetów, którymi się kierujemy.

Emilka: Tak, gdybym mogła podać dwie rzeczy, które wydają się najbardziej kluczowe to jedna to jest duża responsywność, czyli szybkie reagowanie na zapytanie (i pierwsze, i kolejne). Tak, żeby klient czuł się zaopiekowany. I drugie to spróbować wejść w jego buty. Po prostu włożyć dużo empatii w to, żeby zrozumieć jego sytuację. Zrozumieć te marzenia i oczekiwania. Wyobrazić sobie. Tak, żeby też wyprzedzić pewne obawy, które ktoś może mieć, po prostu do nich nie dopuścić. Zareagować szybciej.

Kasia: Takie budowanie zaufania. Dla nas też jest bardzo ważne, czy czujemy po prostu z parą takie flow. Czy nam się dobrze rozmawia. Czy oni czują to co my opowiadamy. Czy my czujemy to co oni nam przedstawiają. To jest ważne też wydaje nam się. To jest trudne, bo na początku wiadomo, że chciałoby się wziąć wszystkie zlecenia itd. Każdy taki grosz, każde życie jest ważne, bo ono przynosi jakieś pieniądze; pozwala na inwestycje itd. Na początku drogi to jest niesamowicie ważne, ale jednak tak staramy się tworzyć tą rzeczywistość, żeby już od początku nie musieć brać wszystkiego. Żeby nie musieć się bić o każde zlecenie, bo to oznaczałoby schodzenie z cen. Wydaje nam się, że to nie tędy droga, że to jest czas początkowy, w którym z założenia trzeba bardzo wiele inwestycji włożyć. I swojego czasu, i takiej inwestycji takiej zwyczajnie materiałowej fizycznej.

Kasia: Trzeba wiele rzeczy kupić, ale też żeby być cierpliwym. Po prostu nabierać doświadczenia. Chcemy w ten sposób też podchodzić do tego, żeby po prostu poczuć się z tą parą dobrze. Żeby ona się poczuła z nami dobrze i żebyśmy oboje mieli pełne przekonanie, że chcemy ze sobą współpracować. To jest dla nas niesamowicie ważne, żeby tym się kierować

Emilka: Też od samego początku stwierdziłyśmy, że nasza marka nie ma obsługiwać wszystkich wesel. Ona ma mieć jakiś konkretny wyraz. A tym co nas wyróżnia są dzikie kwiaty, które bardzo chętnie przemycamy, ale też pewna estetyka, która z tym idzie. I też stwierdziłyśmy, że niektórych zleceń, które zupełnie nie wchodzą w estetykę naszą główną po prostu nie bierzemy. Bo jeśli my tego nie czujemy no to jest trochę bez sensu.

Emilka: Chcemy to zrobić dobrze, a jeśli nie mamy wyczucia akurat. Np. nie odpowiadają nam złote ananasy - no to dlaczego mamy to robić? Są inne firmy, które świetnie to zrobią i czują to. Więc róbmy to za czym podąża nasze serce.

Kasia: Dokładnie. Na przykład są czasami takie wesela bardzo glamour, ale z takimi tropikalnym akcentami. Ostatnio miałyśmy takie zapytanie i stwierdziłyśmy, porozumieliśmy się ze sobą że pewnie tak logicznie to powinnyśmy się gdzieś tam też jakoś bić o takie zlecenia, bo też mogło być fajne i poszerzyć nasze portfolio. Ale uznałyśmy, że to nie ma sensu, bo po prostu tego nie czujemy, że nie zrobimy tego dobrze. Lepiej, żeby zajął się tym ktoś inny.

Emilka: Chcemy też, żeby docelowa nasza marka była rozpoznawana pod konkretnym stylem, a nie pod każdym. Tylko pod danym konkretnym.

Michał: Okej, a co jest dla Was najważniejsze w kontakcie z klientem? Czego oczekujecie od klienta?

Kasia: Chciałbyśmy, żeby klient był z nami szczery. Bo wtedy można rozmawiać. Bo co innego gdy ktoś od ciebie odchodzi, rezygnuje, ale nie powie Ci zupełnie dlaczego. Wtedy nie wyciągniemy wniosków.

Kasia: A jeżeli będzie z nami druga strona szczera i będzie miała taką odwagę, żeby nam powiedzieć wprost, np. sorry, ale to nie bardzo. To wtedy my jesteśmy w stanie na to zareagować. I tego byśmy sobie życzyły. To może nie jest jakieś oczekiwanie. To jest bardziej takie takie życzenie, że fajnie by było jak byśmy mogły liczyć na taką szczerość.

Michał: Dzięki temu możecie poprawić co jest nie tak.

Kasia: Tak. Może się okaże, że to jest w ogóle jakiś drobiazg. Taki, który możemy błyskawicznie naprawić. Tylko o tym nie wiedziałyśmy. To chyba, tego byśmy sobie życzyły, bo tak to my jesteśmy bardzo nastawione na to, że to my jesteśmy dla klientów, a nie on dla nas. Staramy się, po tej stronie jesteśmy i tak na to patrzymy. Ale cudownie byłoby gdyby byli z nami zwyczajnie szczerzy.

Michał: A co jest obecnie największym wyzwaniem w obsłudze klienta?

Kasia: Trudno powiedzieć.

Emilka: To, co jest takie najbardziej stresujące to odpowiedzialność, która jest związana z danym weselem. My mamy świadomość, że jest taki jeden dzień w życiu. W związku z tym dużo odpowiedzialności na nas spoczywa. To jest największe wyzwanie, żeby wszystko faktycznie zapiąć na ostatni guzik. Żeby para była zadowolona. Tylko, że to też jest taki konstruktywny stres. Stres jest strażnikiem jakości. Stres też mobilizuje. Żeby wszystkiego dopilnować, to jest duże wyzwanie.

Michał: Wspomniałyście wcześniej, że chcecie się specjalizować w konkretnym typie wesel. Czy macie jakiegoś idealnego klienta?

Kasia: Troszeczkę odwołamy się do tego, co powiedziałyśmy wcześniej o tym, że musimy się nawzajem w pewnym sensie poczuć. Że się dobrze rozmawia. My mamy określoną grupę docelową. Zrobiłyśmy sobie taką jakby bazę, podstawę. Takie zadanie domowe odrobiłyśmy po prostu myśląc o swojej marce. Mamy to wszystko spisane i przemyślane.

Kasia: To nam pomaga w takim sensie, że np. pomaga nam ustawiać reklamy pod odpowiednim kątem na social media. To jest takie bardziej narzędzie. Tak to rozpatrujemy. Ale życie troszkę inaczej wygląda. Nie ma idealnych klientów. Dla nas priorytetem jest właśnie to, żeby taka intuicja zwyczajnie. Takie porozumienie. Wtedy to nie ma takiego wielkiego znaczenia jaki ten klient ma budżet. W sensie oczywiście jest to ważne, ale jeżeli się rozumiemy i fajnie nam się fajnie się rozmawia to w mniejszych budżetach i w jakichś bardziej ściślejszych ograniczeniach jesteśmy w stanie coś fajnego zaproponować. To jest kwestia kreatywności. Tylko, że trzeba po prostu się dokonać. Trzeba poczuć to flow po prostu.

Kasia: To jest para, dla której my chciałybyśmy to zrobić, a oni z kolei czują, że dobra, to są te dziewczyny, którym faktycznie możemy zaufać.

Michał: A czy macie spisany proces obsługi klienta. Wspomniałyście wcześniej o Asanie. A czy np. obsługę klienta macie krok po kroku, czy raczej intuicyjnie działacie?

Emilka: To wszystko jest intuicja.

Kasia: Nie jesteśmy korporacją, żeby pisać takie procedury. Nie mamy takich. Nie mamy wielu ludzi, to jesteśmy my. Mamy swoje doświadczenia marketingowe z obsługi klienta. I to jest najlepsza taka wytyczna, na której bazujemy.

Emilka: Nawet nie chciałabym tego tak mocno procesować, bo bałabym się, że wtedy wejdziemy w takie jakieś mechanizmy, a jednak chciałabym, żeby to zawsze było szczere i takie intuicyjne, trochę spontaniczne.

Kasia: To tak może brzmieć tak sobie myślę, że my mamy głowę pełną ideałów. Trochę to jest tak, że mamy swoje wartości, którymi się staramy kierować. I wiadomo, że życie różne rzeczy przynosi. Po prostu różnie bywa i nie zawsze zawsze wszystko się da perfekcyjnie jakoś tak przygotować, opracować. Mechanizmy i procedury, akurat w tym przypadku, przy takiej skali i przy tak indywidualnym podejściu, które jest konieczne, po prostu się nie sprawdzi naszym zdaniem

Emilka: Zgadzam się. Wiesz, może jeżeli będzie tak super, że będziemy mieć wesele co tydzień, to coś sobie rozpiszemy, że mniej więcej wtedy trzeba dać komuś znać jaki jest postęp, ale nadal nie będzie to taką sztywną strukturą. Tylko będzie w tym dużo swobody.

Kasia: Tak, bardziej jako taki drogowskaz, żeby o czymś nie zapomnieć.

Michał: Racja. Jednak każde wesele jest inne i do każdego trzeba się dopasować.

Kasia: Dokładnie. Każda para jest inna. Wszyscy jesteśmy bardzo różni. No to jest piękne, ale to też tak wymagające.

Michał: Okej, ostatniego pytania chyba już nie muszę zadawać. Czy planujecie zrobić dobre wrażenie na zainteresowanych, czy działacie raczej spontanicznie?

Kasia: Tak, intuicyjnie. Chociaż jest taki element. Troszeczkę możemy na to odpowiedzieć, bo my w pewnym sensie planujemy pierwsze wrażenie. My się po prostu świetnie przygotowujemy do przygotowania do tworzenia ofert i do rozmowy z klientem. Staramy się być naprawdę perfekcyjnie przygotowane, więc w pewnym sensie planujemy to dobre wrażenie.

Emilka: Oczywiście, ale to naturalne, że nie zadzwonimy tak na łyso. Tak bez przygotowania.

Kasia: Tak, ale wkładamy w to bardzo dużo wysiłku i z tego co się orientujemy to jest to wyróżnik. Jest to wyróżnik, że to się rzadziej spotyka w tej branży.

Emilka: Jest to też obarczone ryzykiem, bo nie wiemy, czy to zlecenie się uda. My inwestujemy czas, ale to jest po prostu nasze ryzyko zawodowe.

Kasia: No dokładnie.

Michał: Ryzyko, które się opłaca jak widać.

Kasia: Dopiero się rozwijamy, ale jakoś bardzo mocno wierzymy w to, że takie podejście się sprawdzi. To jest taka wiara granicząca z niemal pewnością. Jest taka wiara w to, że to jest droga i że warto się jej trzymać mimo tego, że nie zawsze się powiedzie.

Emilka: Jest dużo pracowni kolorystycznych i chcemy, żeby nasza czymś się wyróżniała. Tak jak są pewne style, które chcemy realizować tak samo to podejście do klienta. Chcemy, żeby to było coś, co nas wyróżnia na tle innych. Nad tym będziemy pracować.

Michał: Okej. Przejdźmy może do Was. Skąd Wasza pasja do florystyki?

Kasia: Trochę się zaczęło z przypadku. A (mówię o sobie) że taka pojemność na tą estetykę i piękno mi się zaczęły poszerzać, jak w ogóle zaczęłam tworzyć. Zaczęłam to rękodzieło tworzyć i nowe pomysły wymyślać; nowe jakieś linie produktów i potem coraz więcej. Im bardziej się inspirowałam tym więcej miałam pomysłów i tym więcej jakichś marzeń i planów na realizację. To naturalnie bardzo wyszło, że to zaczęło wchodzić w kwiaty i w tego typu wydarzenia. Ja w ogóle mam bardzo mocne predyspozycje do tego, żeby bawić się kolorem i barwami, odcieniami itd.

Emilka: To mega atut Kasi.

Kasia: Mam tutaj bardzo dużą łatwość. Ja kocham to robić. Nie umiem np. rysować. Kiedyś artystycznie się troszeczkę realizowałam. Jeszcze w młodości, ale nigdy nie umiałam rysować. Ta ręka moja była jakaś taka była niesprawna. Ale jak mi dać farby i pozwolić się bawić z tymi wszystkimi kolorami, odcieniami, no to ja już jestem po prostu w raju.

Kasia: Z kwiatami jest tak samo. One mają tak różnorodne palety barw. I to wszystko mogę łączyć, mieszać. To musiało się tak stać, to musiało tak przyjść. To naturalna konsekwencja.

Emilka: U mnie to był szybki poród. Nawet nie wiem dokładnie. Chyba wtedy jak pojechaliśmy na giełdę, kupiłyśmy kwiaty i pierwszy raz układałam i kompletnie się w tym zapomniałam. Właśnie powinnam być normalnie zmęczona, ale miałam cały czas kupę energii. Tak jakbym na kilka godzin zatrzymała się w jakimś, no nie wiem, po prostu widziała te kwiaty, i układała, i pokazywała Kasi, i Kasia mówi “no nieźle jak na pierwszy raz”, a ja “yes!”. Tak jak mówiłam szybki poród, ale bardzo skuteczny.

Michał: Okej, a tylko Ty Emilka pracujesz na etacie, tak?

Emilka: Tak.

Michał: I jak łączysz firmę z etatem?

Emilka: Pracuję wieczorami i w weekendy. Na razie jest to jeszcze do pogodzenia. Na szczęście jestem takim nocnym markiem, więc drugą falę energii mam właśnie późnym wieczorem, więc tam do godzin nocnych jestem w stanie jeszcze coś zrobić. Natomiast, kiedy Uroczysko będzie nam się bardziej rozwijać, no to przejdę na pół etatu, albo w ogóle odejdę z pracy, więc zobaczymy jak te perspektywy się rozwinął.

Kasia: Wiadomo liczymy teraz na… nie dość, że to jest po pandemii. Teraz nie wiadomo jak jesień, jak wirus się będzie rozwijał. Czy będą jakieś obostrzenia wprowadzane, czy nie? Też zima z reguły jest w tym biznesie martwym sezonem, więc przez ten czas będziemy dalej budować wizerunek i przygotowywać jakieś wesela na przyszły rok. A tak pewnie z większą intensywnością musimy się nastawić na przyszły rok.

A doświadczenia z etatu pomagają Wam raczej, czy przeszkadzają? Wspomniałyście, że doświadczenia marketingowe na pewno pomagają. A czy jest coś jeszcze co pomaga? I czy coś przeszkadza?

Kasia: Chyba nic. Ja nie widzę nic takiego, co by przeszkadzało. Nie mamy jakieś takich zmian. Pracowaliśmy na etacie, ale w takich dziedzinach bardzo kreatywnych i twórczych, gdzie nie było schematów.

Emilka: W dziale kreacji.

Kasia: Tak, w dziale kreacji i tam nie było schematów i procedur, więc nie jesteśmy tym ograniczone. Wyobrażam sobie, że gdybyśmy pracowały bardzo ściśle w jakichś procedurach to byłoby nam trudniej troszeczkę z tego wyjść. To mogłoby być jakieś ograniczenie. A miałyśmy dosyć dużo takiej takiej swobody i kreatywnej zwyczajnie pracy, więc to nam tylko pomaga. To bycie po stronie klienta, ale też kontakt z klientem. Też mamy takie doświadczenia. To nam tylko pomaga i procentuje.

Emilka: Tak ustawienie kampanii promocyjnych. Czy pisanie tekstów, które mają być trochę reklamowe. To wszystko powtarzało się w naszych poprzednich pracach i teraz bardzo się przydaje.

Kasia: Takie zaplecze naprawdę jest świetne do tego, żeby zaczynać.

Michał: Tak naprawdę to jest jeden z filarów własnej firmy.

Kasia: Można robić cudowne rzeczy, ale jak się nie będzie potrafiło wyjść z tym do ludzi to nikt o tym nie usłyszy. Żal patrzeć czasami, ja znam sama takie marki, które naprawdę robią fantastyczną robotę, ale po prostu nie do końca sobie radzą z wychodzeniem do ludzi. Może wtedy warto pomyśleć o tym, żeby z kimś jednak zacząć współpracę kto będzie to potrafił. To potrafi wynieść mocno biznes na wyższy poziom. My mamy to szczęście, że to zaplecze mamy i ciągle się uczymy, ciągle się doszkalamy. Chłoniemy jakąś nową wiedzę i teraz będziemy się musiały tylko nauczyć - taką nowością będą dla nas te wszystkie technikalia i procedury związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. Więc to będzie coś nowego, ale tak to na pewno nie ma nic, co by przeszkadzało.

Michał: A tak to jeszcze skojarzyło mi do wychodzenia do ludzi - wydaje mi się, że wiele firm uważa, że po prostu marketing to jest takie wpychanie na siłę. Dopychanie nogą jakichś produktów, a nie rozmawianie z ludźmi.

Kasia: No tak, znamy to. To jest pierwszy dział, któremu się tnie koszty w firmie.

Emilka: Dostaje po łebku.

Kasia: Ale to też też “marketing” a marketing to też jest czasami różnica. To też różnie bywa. Czasami to jest kolorowanie trawy na zielono. Ja np bardzo tutaj czuję i to mi się bardzo przydaje, bo ja po prostu wierzę w to co robimy. Wierzę w to, jaką jakość chcemy zaoferować. I ja pamiętam, że pracowałam właśnie w tej firmie, w której Emilka teraz pracuje. Ja tam byłam PRowce i naprawdę wierzyłam w ten produkt. I to była zupełnie inna jakość marketingu. Wtedy inaczej się ten marketing robi, gdy się naprawdę w to wierzy. Gdy się wie, że ma się świetną rzecz do sprzedania i wtedy to ma ręce i nogi.

Emilka: Ale właśnie ta firma dobrze to robi, bo my jako pracownicy korzystamy z tych produktów. Jesteśmy w stanie faktycznie przetestować na sobie “Hej! To działa”. Jeśli to działa, to ja faktycznie z taką pewnością i zaufaniem mogę promować to dalej.

Kasia: I wtedy zupełnie inaczej się pracuje i tak sobie wyobrażam, że w ogóle firmy większe powinny włożyć ten wysiłek w to, żeby przekonać swoich pracowników. Żeby oni po prostu wiedzieli, że to ma sens. a nie robili to bo muszą to robić i mają takie doświadczenie. Ale tak do końca to tak, że niby fajnie, ale nie jestem przekonany. To wtedy zupełnie inna bajka.

Michał: Pytanie do Ciebie, Kasiu. Wspomniałaś wcześniej o Forestoo. Opowiedz coś więcej.

Kasia: To jest taka moja mała marka rękodzielnicza, którą hobbystycznie zaczęłam rozwijać. Zobaczyłam, że to się podoba, zacząłem powoli sprzedawać. Zajmuje się tkactwem, przede wszystkim. I takim pleceniem, czasami haftowaniem. Takie rzeczy ręczne, wymagające bardzo dużej cierpliwości. To jest niesamowita szkoła cierpliwości. Mi to w pewnym sensie pomagało się wyciszać, trochę relaksować. Więc troszeczkę z takiej potrzeby też wynikło. To jest taki mój projekt poboczny. Kiedy np. więcej siły przeznaczam na Uroczysko no to trochę mniej zostaje na Forestoo.

Kasia: Domyślam się, że zima będzie takim czasem kiedy branża ślubna się jakby zamrozi, uspokoi. Więc ja będę miała czas na tą rękodzielniczą działalność. I to pomaga rozwijać kreatywność.

Michał: Gdzie można kupić Twoje rękodzieła?

Kasia: Obecnie jest już ich mało do sprzedaży w tym momencie. Ja będę przygotowywać nową linię produktową. Można je kupić na Facebooku (forestoo.handmade) i też odezwać się do mnie przez Instagram, na portalu Naturalna Bogini też znajduje się kilka moich prac i tam można je zobaczyć. Ale teraz ma ich dużo, bo sporą część ostatnio wysprzedałam. Będę dopiero tworzyć nowe. Ale to jak będę miała troszkę więcej czasu.

Michał: Narazie priorytetem jest Uroczysko, tak?

Kasia: Tak, tak. W rękodziele trzeba być bardzo wybitnym i mieć, żeby tak uważam, na rękodziele naprawdę bardzo dobrze zarabiać. Jest to ciężki chleb, bo wymaga bardzo dużo pracy. Ja do tej pory sprzedawałam do klienta polskiego i teraz wiem, że chciałabym się zorientować bardziej na zagranicę. Dlatego, że klient polski w większości nie jest w stanie zapłacić za to tyle, ile to jest warte. Bo materiał i przede wszystkim nakład pracy czas jest tak duży na tę pracę, że sprzedaję je w takich cenach, które jeszcze się sprzedają (nie jest to takie super proste), ale jakbym miała na to spojrzeć jako pełnoetatową robota to bym nie zarobiła po prostu. No więc bardziej Uroczysku upatruje czegoś, co mi pozwoli zwyczajnie zarabiać na życie. Dlatego jest priorytetem.

Michał: A teraz do Ciebie pytanie, Emilka. Widziałem, że współtworzysz blog jakzorganizowac.pl. Do kogo i o czym jest ten blog?

Emilka: Blog jest o szeroko pojętej organizacji. Czy to czasu, czy jakichś wycieczek. Prowadzimy go razem z siostrami i specjalnie nie chciałyśmy za bardzo zawężać tematyki. Tak, żeby każda z nas pisała po prostu o tym na co ma ochotę. No i wyszło po kilku miesiącach, że moja jedna siostra najwięcej pisze o organizacji czasu z dziećmi, bo to jest dla niej obecnie najbliższy temat. Ma dwójkę małych dzieci. Druga siostra jest podróżniczką, więc opisuje różne ciekawe i mało znane miejsca na takie małe wycieczki po Czechach, albo na południu Polski.

Emilka: Ja natomiast pisałam często o tym jak zrobić coś samemu (DIY), albo “jak kiedy masz mało czasu szybko coś ugotować”, jakiś fajny przepis. Różne takie rady, które pomagają zarządzać czasem, albo znaleźć pomysł jak fajnie spędzić czas. Taka jest tematyka tego bloga.

Michał: A skąd pomysł na takie blogowanie?

Emilka: Moja siostra rzuciła. Tak po prostu. Rzuciła nam pomysł. I my stwierdziłyśmy “okej, fajnie”. Bardzo nie chciałam, żeby wyschło mi pióro. W tym czasie nie mogłam pisać w pracy, nie miałam takich zadań. Były inne priorytety. Stwierdziłam “okej, fajnie. To będę pisać jeden artykuł na tydzień i po prostu będę ćwiczyć pisanie”. Ponieważ moje siostry też miały dużo do powiedzenia do napisania to też się zaangażowały.

Michał: Twoje siostry też tyle piszą?

Emilka: Nie, nie, nie piszą, ale po prostu chciały się podzielić tymi ciekawostkami; pokazać ciekawe miejsca na wycieczki, czy jakieś fajne tipy jak spędzić czas z dzieckiem, kiedy po prostu rozmiata wszystko w domu. Trzeba znaleźć mu jakieś pół godziny, żeby się uspokoiło.

Michał: Szczególnie teraz, kiedy wiele dzieci siedzi w domu.

Emilka: Tak, właśnie szczególnie w tym czasie.

Kasia: Super. W ogóle jak usłyszałam o tym pomyśle to byłam zachwycona. To takie fajne, rodzinne. W ogóle tak scala siostry też. To jest wspólne, fajne hobby. Mega sprawa.

Emilka: No i wyszło tych artykułów całkiem sporo. Więc można tam znaleźć coś ciekawego. Zapraszam.

Michał: Oczywiście tam podlinkujemy wszystkie rzeczy. Przejdźmy może do małego podsumowania. Pierwsze pytanie. Jakie macie plany na przyszłość?

Kasia: Rozwijać się małymi krokami.

Emilka: Pracownia!

Kasia: Marzy nam się po prostu miejsce, w którym będziemy mogły pracować. Tak swobodnie, ale małymi kroczkami. My to bardzo mocno rozważamy pod względami kosztowymi i, żeby po prostu rzucać się na głęboką wodę. Wszystko staramy się robić zgodnie z jakimiś priorytetami, które w ogóle życiowo mamy i wartościami. I tym, że jest dla nas mnóstwo innych rzeczy takich jak rodzina. To jest dla nas bardzo ważne i nie chcemy rzucać się mocno na głęboką wodę.

Kasia: Więc małymi kroczkami się rozwijać po prostu. Łapać kolejne zlecenia, starać się jak najlepiej tworzyć te różne pomysły dla młodych par. No i mamy jakieś marzenia takie później. Jak by się to rozwijało no to mamy mnóstwo marzeń. Ja mam teraz dużo marzeń takich szkoleniowych. Mam marzenia i plany na warsztaty i kursy do zrealizowania. Ale to wszystko powoli. Tak bardziej organicznie.

Michał: Jak na początku opowiadałyście o tym jak testujecie wszystko to tak skojarzyło mi się, że Wy mogłybyście szkolić innych z takich tipów na Instagramie, albo czymś

Emilka: To jeszcze daleka droga.

Kasia: Jeszcze nie będziemy wyskakiwać, bo to jest na nasze potrzeby. Niejedna florystka by nas zagięła. Taka, która faktycznie ma taką wiedzę, czy botanik jakiś. To na pewno by nas zagiął. Nie wszystko potrafimy. Przyznajemy się do tego zwyczajnie. Nie będziemy udawać. Nie wszystkie nazwy kwiatów łacińskie są nam znane. Nie wszystko jeszcze wiemy po prostu. Ale to wydaje mi się, że procentuje naszym zaangażowaniem zwyczajnie. Jesteśmy bardzo zaangażowane, bo wiemy, że mamy braki i musimy je nadrobić. I musimy zrobić tak, żeby wszystko wyszło idealnie. Więc może kiedyś, może kiedyś. Jak już zdobędziemy tą całą wiedzę.

Emilka: Fajnie by to było.

Kasia: To jest takie marzenie odległe, żeby być może dla kogoś inspiracją. To by było bosko. Ja na przykład jeszcze bardzo marzę, z zakresu mojej drugiej marki, Forestoo, bo ja mam bardzo dużo takich planów związanych z drewnem np. z tkaninami i w ogóle wełną, włóczką w połączeniu z drewnem. I marzy mi się bardzo - potrzebuje do tego po prostu troszkę przestrzeni i warsztatu, żeby robić np. ścianki różne tkane, plecione, malowane. Żeby to były takie wręcz całe aranżacje z różnych materiałów.

Kasia: I ja mam na to pomysły, mam na to wizję. Brakuje mi teraz sprawnej nogi do tego. Bo już bym na pewno siedziała w warsztacie - mam taki w Krakowie warsztat, w którym na ploterze laserowym sobie różne rzeczy z drewna, ze sklejki wycinam i nimi manewruję, więc brakuje mi pełnej sprawności i pewnie coś zacznę. Mam też bardzo dobrą znajomą, która robi przecudne meble. Już mamy plan jak zrobić jakieś meble w połączeniu drewna z tkaniną. Więc to będą przepiękne dekoracje potem na śluby i wesela wykorzystywane

Emilka: I nie tylko. To są właśnie te odważne konstrukcje, o których wspominałam. Na jakieś wirtyny sklepowe, czy na eventy. No i z firm, które robią takie rzeczy, które rzeczywiście wykonują rękami, które nie są gdzieś kupione i zmontowane - tylko zrobione i kompletnie unikalne.

Kasia: Także to są takie marzenia na daleką przyszłość. Ale mamy świadomość swoich ograniczeń. I też swoich możliwości i po prostu małymi krokami do przodu.

Michał: Planujecie rozszerzyć firmę - kogoś zatrudnić w dalszej przyszłości? Czy raczej planujecie zostać we dwie?

Kasia: Raczej zostać we dwie, ale na pewno będziemy nieraz potrzebowały takich podwykonawców. Ludzi, których będziemy zatrudniać do konkretnych eventów.

Michał: Tak z doskoku, tak?

Emilka: Tak, do luźnej pomocy pomocy. Jeżeli będą jakieś duże wesela…

Kasia: To dwie osoby nie ogarną. Przy dużym weselu jest tego za dużo i dwie osoby nie dadzą rady i potrzeba [więcej]. Także wtedy planujemy kogoś wtedy zaangażować na takie projekty.

Michał: To też fajnie pokazujecie, że firma nie musi się rozrastać nie wiadomo jak. Może zostać mała. A w dzisiejszych czasach nawet taka mała firma wiele może.

Kasia: Tak, może elastycznie reagować. Chcemy też nawet w branży współpracować bardzo. To super znać np. florystki, które nam będą mogły pomóc, albo my im będziemy mogły pomóc w jakiejś rzeczach. Można współpracować. Nie jesteśmy zwolenniczkami jakiejś takiej takiej konkurencji. Raczej tego, żeby współpracować między sobą. Dla każdego miejsce na rynku się po prostu znajdzie. Jeżeli będzie miał pomysł na to, będzie wizję swoją realizował to miejsce dla niego się znajdzie. Więc czemu nie działać razem.

Emilka: Chętnie też poznajemy różnych innych podwykonawców, czy jakichś fotografów ślubnych czy konsultantki ślubne, bo też im chodzi o to, że my tylko dekorujemy i tyle. Ale jeżeli para nas zagada “A znacie czegoś fajnego DJa? Czy jakiegoś fajnego fotografa?” to czemu nie podzielić się jakimś kontaktem, o którym wiemy, że jest świetny. Świetna cukierniczka, na przykład. Bardzo chętnie przekażę to dalej.

Kasia: Bardzo chętnie polecamy i bardzo chętnie przekazujemy. Nawet jak nieraz widzę na grupach jakieś takie zapytania i wiem, że ktoś coś robi dobrze no to nie waham się, tylko po prostu piszę, że taki a taki kontakt. Trzeba się wspierać nawzajem, bo to jest ważne.

Michał: Powiedzcie jeszcze jeszcze, gdzie można Was znaleźć?

Emilka: Można znaleźć nas na Instagramie pod nazwą “uroczysko_pracownia” oraz na Facebooku gdzie nazywamy się “uroczysko.pracownia”. W przyszłości będzie też strona internetowa “pracowniauroczysko.pl”. Domena już jest.

Michał: Już jest klepnięta?

Kasia: Jest klepnięta, serwer już jest. Tylko jeszcze strony brak, ale zrobimy.

Emilka: Pracujemy nad tym.

Kasia: Pracujemy nad tym, dokładnie.

Michał: To kwestia dni, miesięcy?

Kasia: Dni raczej nie, raczej miesięcy. Ale powoli. Teraz jednak Pinterest i strona WWW to będą kolejne kroki, by zrealizować.

Michał: A planujecie jakąś bardzo rozbudowaną, czy Wordpress?

Kasia: Wordpress. Coś takiego prostego, albo taka prosta, zaprogramowana, ale z podpiętym blogiem Wordpressa.

Emilka: Tak, koniecznie blog, bo ja chcę pisać.

Kasia: Tak, chce pisać pięknie pisze i tylko kibicuję, niech pisze dziewczyna.

Emilka: No i opiszemy tam też od kuchni jak to wygląda. Pokażemy różne realizacje. Myślę, że dla par będzie to cenne, albo możemy też polecić kogoś. Będziemy po prostu pisać to, co wydaje nam się cenne z perspektywy par. Też z takimi technikaliamy nauczyłyśmy się w przeszłości sobie radzić, bo ja kiedyś zrobiłam bloga. Prowadziłam bloga, z kolei o astrofizyce i kosmologii, i sztucznej inteligencji.

Michał: O! To bardzo odległy temat.

Kasia: Mam bardzo szeroki zakres zainteresowań. I sobie go wtedy stworzyłam na Wordpressie, prowadziłam, więc nawet takie umiejętności nabyłyśmy i sobie radzimy z takimi rzeczami. Damy radę.

Michał: W każdym razie jakby ktoś słuchał tego podcastu to może wklepać już adres strony i sprawdzić, czy jest postawiona.

Kasia: No tak, może sprawdzać. Choć jeszcze chwilę zejdzie.

Michał: Ostatnie pytanie. Jeśli miałybyście dać jedną radę w temacie obsługi klienta - co by to było?

Emilka: To byłaby ta właśnie responsywność

Kasia: I słuchać. Po prostu. To by były dwie rady.

Emilka: Jedna od Ciebie, jedna ode mnie.

Kasia: Tak, dokładnie. Nauczyć się słuchać i nauczyć się czasami wyczuwać to co nie do końca wypowiedziane. I wczuć się zwyczajnie tak, z taką ważnością w te buty klienta.

Emilka: Trochę takiej inteligencji emocjonalnej włożyć w to. Tak to się nazywa? No i responsywność, czyli nie dawać tej parze za długo czekać. Jak można to odpowiedzieć od razu, choćby nawet napisać, że “przepraszam, ale wrócę z odpowiedzią za trzy dni”. Żeby ta para wiedziała, że my się tym zajmujemy.

Michał: Przypomniało mi się jeszcze jedno pytanie. Jakie materiały polecacie z marketingu? Jakby ktoś prowadził firmę, chciał się douczyć. Albo dopiero zamierzał założyć firmę.

Kasia: Ciężko nam coś takiego bardzo konkretnie, ale ja np. w ogóle myśląc o tym, że chciałabym coś rozwijać swojego, bardzo dużo mi dały chociażby wszystkie treści generowane przez “Latającą Szkołę” Agaty Dudkowskiej. Ja nie byłam uczestniczką szkoły, ale bardzo intensywnie obserwuję od wielu lat to kobiety robią w ramach niej i jakie są losy tych kobiet po tej szkole. I czytam newslettery, czytam treści. To mi dużo dało w takim sensie odważenia się, żeby zobaczyć, że można. Że po prostu można i warto spróbować. A też społeczność Pani Swojego Czasu i to jakie biznesowe podcasty Pani Swojego Czasu tworzy. To też było dla mnie bardzo dużą inspiracją. Pokazywało wiele rzeczy od kuchni, a ona odczarowuje trochę świat i pokazuje, że się da. To wszystko nie jest takie straszne. Trzeba mieć otwartość, po prostu uczyć się, szukać tej wiedzy i nie poddawać się. Po prostu do przodu, konsekwentnie. To było bardzo cenne dla mnie.

Michał: Ostatnio nawet widziałem, że ma swój sklep na przeciwko foodtracków na Kazimierzu.

Kasia: Tak, jest Strefa Pań Swojego Czasu. Tam jest biblioteka, kawiarnia. Takie miejsca do pracy. No genialnie. To znaczy to co ta kobieta zrobiła to w ogóle szok. Tak można było z takiego tematu… zupełnie inaczej do niego podejść i takie imperium naprawdę stworzyć. Fantastyczna inspiracja, bo ona zaczynała od zera. Ja ją też od paru lat już obserwuję. Chyba obserwowanie po prostu innych kobiet. Jesteśmy kobietami, więc też trochę bliżej po prostu do innych kobiet. To, czym one się zajmują i na czym budują swoje przewagi. Na czym budują swoje biznesy czyli obserwowanie po prostu otoczenia. To mi dało bardzo dużo.

Emilka: Ja tutaj w sumie wiele co do samego marketingu nie dodam, ale dużo teraz oglądamy takich kursów florystycznych. Widzimy jak inne florystki się rozwijają. Jak przychodzą też od takich działalności florystycznej do działalności szkoleniowej. Nadal robią wesela, ale jednocześnie szkolą młode florystki bazując na różnych trendach z zagranicy. Przynoszą tą wiedzę z zagranicy tutaj i robią świetne szkolenia.

Kasia: Tak, dokładnie.

Michał: Możecie kogoś konkretnego polecić?

Kasia: Tak, na przykład dziewczyny z “Lato Babie” w Krakowie. Ja u nich się szkoliłam. Teraz też będę szła do nich na kurs kręcenia bukietów. Są super zdolne. Jeżdżą po świecie, przynoszą tutaj wiedzę z Europy i ze świata: z Paryża, z Londynu. I te inspiracje. Przepiękne rzeczy tworzą, bardzo polecam. Tak samo Flower Stories. To dziewczyna z Poznania z kolei. Jest Ania Twardoń, która też przepiękne rzeczy tworzy. Też się fantastycznie rozwija. Ona bardzo mocno poszła w szkolenie innych. Gdyby nie pandemia to pewnie już bym była po takiej konferencji florystycznej, którą organizowała. Miałam już ją opłaconą. Miałam jechać i odwołali w ostatniej chwili, bo wiadomo.

Kasia: Ale też zrobiła ostatnio mini kurs florystyczny za tak nieduże pieniądze. Co miesiąc, chyba 2 materiały się pojawiają, więc można się tak powoli doszkalać w różnych obszarach. To raz wianek, raz bukiet, raz kompozycja w wazie; raz polne kwiaty. Można podejrzeć po prostu online, jak pewne rzeczy się robi, a potem można to przećwiczyć. To jest taka alternatywa. To nie zastąpi takiego kursu, czy fajnych warsztatów. No, ale zawsze to jest taka namiastka. Potem można samem zainwestować w kwiaty i popróbować. Układać, układać, układać, aż Cię efekt zadowoli. Też obserwujemy bardzo mocno chyba jednych z najlepszych florystów w Polsce teraz “Kwiaty i Miut”, którzy są bardzo popularni. To jest dwóch facetów. Mają swoją farmę kwiatów i robią niesamowite rzeczy. Jak ja na to patrzę to jest takie bogactwo roślin i też chciałam właśnie… jeszcze wczoraj próbowałam kupić u nich kurs i się sprzedali wszystkie miejsca. I nie zdążyłam, bo miałam właśnie takie marzenie. Mam parę dni wolnego w sierpniu i myślałam, że zahaczę o Poznań i właśnie do nich pojadę na ten kurs, ale się nie udało, nie zdążyłam. Więc będę czekać na kolejną okazję.

Kasia: Doktor Bloom. On też fajnie opowiada o hodowaniu kwiatów. Jest taka kolorystyka “Flora studio Julia Sancewicz”. Ja z nią byłam akurat na jednych warsztatach po prostu jako jako uczestniczka. Ale to jak ona się rozwija i jakie rzeczy prezentuje to mnie absolutnie zadziwia. I to jest taki styl, który niesamowicie podziwiam. Robi przepiękne cudne rzeczy i bardzo się tym inspiruję.

Emilka: Jest też kilka publikacji przydatnych. W Polsce jest mało książek takich o układaniu kwiatów. Jak szukałam to nie znalazłam takich, które chciałabym kupić. Natomiast coraz więcej książek z zagranicy się pojawia. Nie pamiętam jak się nazywa, ale jest strasznie fajna. Tam nawet nie ma dużo tekstów za bardzo, ale są po prostu ilustracje kwiatów. Jest nazwa angielska, nazwa łacińska. Jest to w jakim sezonie dany kwiat występuje, w jakich miesiącach. I na końcu są jeszcze raz mniejsze ilustracje tych kwiatów. Można sobie je wyrywać, bo one mają taką perforację. Planując wesele, ślub można sobie dobrać paletę kolorystyczną z różnych kwiatów od razu sprawdzając, czy w danym sezonie będą dostępne. To jest mega przydatnym narzędziem. Strasznie sobie chwalę.

Kasia: Jest się z czego uczyć. Tylko trzeba trochę poszukać, pogrzebać. Ta oferta szkoleniowa też jest coraz bogatsza. Do wiedzy technicznej można dogrzebać. To nie jest łatwe, to jest czasochłonne. Co prawda fajniej może by było pójść do takiej szkoły na chwilę i się poduczyć tych technikaliów, ale można się do tego dogrzebać. Można się tego dowiedzieć. Ale inspiracji i takiej świeżości… to trzeba po prostu oglądać, widzieć, szkolić się i faktycznie jeździć na te warsztaty, oglądać te zdjęcia, żeby mieć jak najwięcej pola do popisu.

Michał: To chyba wszystko. Dziękuję Wam bardzo za rozmowę, za wszystko.

To my dziękujemy. Ogromnie dziękujemy i zapraszamy do siebie. Do Uroczyska.

Michał: To już koniec dzisiejszej rozmowy. Dzięki Ci za wysłuchanie i zachęcam Cię do przesłania pozostałych odcinków podcastu. A jeśli nie chcesz przegapić kolejnych odcinków zasubskrybuj. Do zobaczenia.